środa, 30 grudnia 2009

30 grudnia 2009 roku - jeszcze

Dzisiaj miałam ogromną przyjemność gościć Hankę, Ludka oraz Vereniaczka! :D Pijawecka dostała od swojego Kociaczka Lindroosa :D Mam nadzieję, że powiesi go sobie na ścianie :P
Graliśmy w Okami, Tekkena (Ludek mnie ciągle pobijał. Byłam wściekła xd) Hanka lepiła cosie z plasteliny. Problem w tym, że te dzieła szczuki będę musiałą jakoś z utylizować xD Nie no. Coś tam zostawię :3
Takim oto sposobem na mym biurku goszczą:
- mag z gwiazdeczką
- jakiś amenael
- Natalie
- Legra
- Groszek - mnie osobiście to przypomina kaczkę xD
- serduszko
- Nyrek
- Gwiazdonos :D
- Ludek
- bulionówka z barszczem i pasztecikami, które wyglądają jak łódki xD
- banan
- pomarańczka
- truskawka z białymi kropkami (wygląda jak truskawka z pleśnią)
- cytrynka
- grzybek
- kupa na patyku, czyt. drzewo, choć w obecnej formie, po rozładowaniu mojej wrodzonej agresji, tymbardziej tak wygląda
- wisienki
- malinka
- aniołek? yhm.. whatever xD jest niebieskie i ma demoniczne skrzydła, Snowdrop wyjaśni :P
- coś pomarańczowego, co pewno ma być aniołkiem, ale jak się na to popatrzy do góry nogami przypomina pomarańczową żabę z rozdziawioną paszczą
- yhm... coś białego.... fioletowego...
- kotek :D
- pszczółka siedząca na kwiatku
- oraz hit sezonu: biały kwiatek rosnący na fioletowej kuli do kręgli znajdującej się na erytrocycie
- Ach! I przekrojona limonka :D
- Nie zapominając o czarnym smoku mej własnej produkcji :D

Pozdrawiam kochaną bandę oraz szczęśliwego Nowego Roku. :*

wtorek, 29 grudnia 2009

29 grudnia rok pański 2009 godz. 10:02

Koniec. Koniec z rozczulaniem się nad sobą, koniec z fałszywą przyjaźnią, koniec z wymuszonym cierpieniem. Wczoraj porozmawiałam troche, popłakałam i przypomniałam sobie o co właściwie chodzi z tym Saivanem. Nie trafiłam na prawdziwą przyjaźń nigdy. No dobra. Są wyjątki i ludzie, którzy zasługują na moją uwagę, nie powiem że nie, a sama będę pielęgnować ten kontakt. Cóż.. Reszta najwyraźniej jest taka jaka być musiała. Szukałam pomocy, a ukojenie otrzymałam tylko i wyłącznie od siebie oraz rodzinki. Cenię tych, którzy choć próbowali. Którzy nie rzucali słów na wiatr, a że im niespecjalnie wyszło, a raczej jej, to już trudno. Błędy jestem w stanie zrozumieć.
Saivan... Tak. Teraz wiem o jaki motyw mi chodziło. Nagle odcienie szarości na chwilkę okryły się złotem. Mam swoje życie. Podobnie jak Ty czytelniku, zaskoczę Cię. Nie powinnam go marnować. Nie powinnam odczuwać niechęci do niego z powodu pewnych osób, z powodu tego, że tak naprawdę mnie nie znają, i że ich zwyczajnie nie obchodzę. Pozna się kiedyś więcej ludzi. Może odnajdę kiedyś to, czego szukam. W Bydgoszczy wiele mnie nie trzyma. Jest to tylko parę więzów. Mimo, że jest ich tak mało, to nadal trzymają tu mą duszę. To chyba coś znaczy. A że reszta puściła. No trudno. Nie powinnam się przejmować. Skoro nieistnieje dla tych ludzi, w porządku. Przestanę istnieć. Nie, to nie jest poddanie się. Nie mam o co walczyć. Po prostu odchodzę. I tyle. Nie mam zamiaru rozlewać łez na te jednostki, ani tracić chęci życia. Jeśli nie obchodzę ich taka, jaka jestem, niechaj i tak będzie. Nie będę walczyć. Nie mam o co i szkoda mych sił, gotowych pomóc każdemu, kto pomocy potrzebuje.

Koniec. Kropka.

I nagle świat stał się piękniejszy... Niody nie miałam nic do świata. Zazwyczaj miałam do siebie. I tu buł mój błąd. Wymagała czegoś.. niemożliwego od tych osób. Kolejny błąd. Jednak człowiek uczy się na błędach.
Może kiedyś odnajdę swój cel? Niby jakiś zarys jest, ale obawiam się, że to nie to. Cóż.. Zobaczymy co ukaże przyszłość.

29 grudnia roku panskiego 2009

Sylwester online na bank i bez odwolania. Geez. jak ja przezywam. Anyway. I tak tego nie czyta wiec moge :P Jesto to krolestwo mych wlasnych mysli.

Formacik. Wszytsko stanelo do gory nogami. Ale mam tapete. W sumie. Warto bylo :P Odswiezenie wszystkiego.. Czasem dobrze robi.
Niemilosiernie wkurwil mnie komunikator. Oh... Coz za nowosc. Lepeij nie mowic. Tlen przetsal wpsolpracowac przez co zmuszna bylam do sciagniecia gadu. Gadu wersja beta (total awesome ze hej) ukazuje mi tyle opcji, ze po prostu.... W dodatku jakis nO0b wymyslil, ze wszytscy beda zajebiscie szczesliwi uzywajac emoty "^^" tak. Zolta kropka z pedalskim usmieszkiem pod skryptem "^^" powstala i ujrzala swiatlo dzienne. O zgrozo. No nic. Przyzwyczaje sie, albo poczekam az dupki z gg cos tam uaktualnia, albo uciekna do wymyslenia nowego programu, az bede mogla finalnie zaglebic sie w szczeogly opcji.

Dzien jak co dzien. Do dupy. Wszystko wydaje sie byc do dupy. Matka na mnie naskoczyla, ostatecznie jestem w stanie glebokiego obrazenia. Jak zejde na dol czeka mnie czesc druga, ta bardziej hot. Dowiem sie ze sie obrazam na wszystko i pokrzykuje, a ona ma tylko taki tembr glosu. Ja sie zawsze obrazam. Jestem niczym pijawka ktora przyczepiona ssawkami do mamusinego portfela ciagnie bez oporu dajac radosc swoim jestestwem. A jak ktos przypadkiem mnie szturchnie to uraza. No nic. You're welcome. It's me Lesia.

I nie udalo sie pograc w Tekkena. Brat wyjezdza jutro. No nie dokonca nie udalo. Stoczylismy pare walk. Raczej wygrywalam... No dobra ^^" Szlismy leb w leb. W sumie nie wiem po co na co mi teraz ten Tekken. Bez ludzi wokol ta gra starsznie ssie.

I wszystko od poczatku. Gdyby mozna bylo sformatowac zycie a zostawic bez zmian te jedna konkretna partycję... Fajno by bylo. Instalowanie wszystkiego jakos by sie przetrwalo. Byleby moc ustawic na swym pulpicie te konkretna tapete...
I ta jakze filozoficzna mysla koncze na godzine dzisiejsza.

poniedziałek, 28 grudnia 2009

28 grudnia 09

Kolejna mini modernizacja, ale w sumie to takie malenstwo, ze nie ma sie tym specjalnie jak chwalic. Uaa.
Zamieszcze tu link z konta na DA. Może ktuś z Was mnie w jakiś sposób dowartościuje klikając "fav" albo po prostu zostawiając komentarz. Chociaż... swoją drogą... im więcej ludzi zobaczy moją bazgranine tym większą radość mi to sprawi, co w końcu przyczyni się do zmiany mood'a.

Czarne obawy, niczym chmura zawisły nad mą spokojną i zieloną doliną nadzieji. Nadzieji. Że też głupie dziecko takie jak ja jeszcze ufa czemuś takiemu. Tak czy owak. Właśnie.
uhm.. Ten.. no. Chociaż... (walczy ze swym własnym ego)
Zacznijmy od rzeczy prostych.
1. Mam syf w pokoju. Nom. Piękny syf. A na kredki miejsca bral. Z kolei od [i]Bratoka[/i] otrzymałam szkicownik KOH-I-NOORa 50 akruszy :D Nie narzekam. Z całym szacunkiem dla Jara, ale ksiazeczka ktora mi kupil tak jakby nie spelnia moich oczekiwan. Nie to, ze ja wywale do smietnika. Kazdy skrawek czystego papieru sie przyda. A to do projektow, a to do cwiczenia kredkowania, zabawy z wynglem, walorami etc.
2. Nyreczek lezy tuz obok mnie. Solowka z Nothing else. Ech.. No ta... Powinnam sie poducyzc bo paluszki czasme nie nadazaja... ^^"
3. Prodżekt Łan nie jest skończony i na razie byc nie zamierza. Za to zem machla oko i pobawilam sie moimi Derwentami :3 Jestem zadowolona i nawet w jakis sposob dumna.
4. Kupilam dzisiaj ksiazeczke Dragon Age . Ludek mowi ze nic specjalnego, no ale nie zaufam mu do konca, tylko sama sie przekonam. Roznie to z rzeczami byc moze. W sumie. Nie wymagam wiele od tej ksiazki. Byleby byla druzyna, podroz, elfy, krasnoludy i przemyslana fabula. No. Nie zapominajac o braku typu bohatera ktory mnie nawiasem mowiac wkurwia. :)
5. Hanka zazyczyla se gwiazdonosa. Zaczela rozmowe slowami "Co chcesz na mikolaja?" Oniemialam, a nastepnie pomyslalam, ze kurde. Trza w koncu wykonac to jakze dlugie zamowienie.
6. Sylwester on-line coraz blizje realizacji Co?! Nikt sie nie cieszy? Ta. to jest ten moment, w ktorym zaczne dramatyzowac, ale jako ze nikt tego nie czyta, tak wiec rozleje troche mej frustracji. Do nikoo nie mam zalu. No moze troche, ale tylko i wylacznie do samej siebie. Do dupy te swieta. Niby cos wielkiego, ale tak naprawde do dupy. W Wigilie zwlaaja sie ludzie, z ktorymi w sumei widze sie tylko w Wigilie. Ostatnie dnie spedzam w domu z bolem gardla, zastanawiajac sie co wlasciwie robic. Rypac w Tekkena? Po co, na co? Marek jutro wyjezdza. Niby wczoraj mielismy zawalczyc razem, ale cos watpie, zebysmy dzisiaj zawalczyli. Rysowac mi sie nie chce. Widze ciagle ten nieskonczony rysunek z Natalie, ktora lezy na trawie i gapi sie na znak Saivanu, no ale.. jakos nie mam ochoty. Jakbym sie troche zmeczyla i bala sie efektu. Szkoda mi troche. Ona mi calkiem ladnie wyszla. Z reka sie tyle meczylam ze hej. Niby jakies tam dosiwadczenie nauczylo mnie, ze trzeba wyczekiwac koncowego efektu, no ale jakos nie mam cierpliwosci. No ale sproboje machnac te kreske, czy dwie. Co mi tam. A noz kiedys skoncze... :)
7.Ech... Narysować Saber w formacie A3. W dodatku narysowac tak, aby oprawic w antyrame i powiesic. Dumna bym byla :) A jaka szczesliwa.. No ale na poczatku przyszedl by taki rodzic i zaczal wychwalac, jak to ladnie i w ogole.. :P Niby tego oczekuje, ale tak naprawde... nie chce. Chyba tak jest. Ze szukamy pozytywow od tej konkretnej osoby...
8. Starszych warto by bylo pociagnac. Niby mam koncpet, ale to zwile strasznie. W sumie kurde powinnam wziac sie w garsc i pociagnac dalej. A co. I tak planuje napisac to po raz trzeci, jak nie wiecej razy. Szukam idealu :P Najpeirw najjwazniejsze jest to, aby troche fabule ustabilizowac, powymyslac kilka waznych rzeczy. Nie latwo zbudowac fundament swiata, nie rozumiejac w ogole z czego tak naprawde sie on sklada.
9.Tia. W Bydzi mnie nic nie trzyma. Nie trzyma mnie tu, ani w Polsce. Świat mnie nie trzyma. Oczekuje czegos wiecej. Nadal... A moze kiedys zaczne myslec inaczej? Moze kiedys moj niedosyt zostanie zaspokojony? Ech.. Chcialabym miec dla kogo rysowac, grac... istniec. Zeby ta konkretna, or not, grupa spoleczna przekonala mnie do tego ze jestem oryginalna. To ze kazdy jets oryginalny to dla mnie pojecie wzgledne prawdziwe w obliczy kazdje innej jednostki, anizeli mnie samej. Coz... Zawsze sa studia... zawsze jest praca.... Zawsze jest... No wlasnie. Co dalej? Klub gry w BINGo Ameryki Polnocnej? :P Zobaczymy czy w ogole wylece z tego kraju, z tego miasta.. Szkoda mi tych lat. Nie wszystkich. Tych niektorych. I dlatego nie przepadam za grami. No dobra.. to nie jest prawda ^^" Nie przepadam za tym odczuciem, kiedy sie je w koncu wylacza i odczuwa przeplyw czasu. Mam wola z dolu co ciekawego u mnie slychac, co robie? Odpowiadam nic. Bo co mam odpowiedziec? No dobra. Boje sie odpowiedzi w stylu "Ucz sie!" No ale.. Moja mama przeciez taka nie jest. Ech. Nie lubie sie uczyc. Boje sie matury, ze sie nie dostane. Jak sie nie dostane to stad nie wylece. Moja dusza bedzie gnic w tej dziurze, zielone laki zostana calkowicie przykryte czarnym calunem.. Na co? Po co? Kryzys wieku sredniego w wieku mlodocianym?

I finalnie. Szampanskiej zabawy (jak ja nie lubie tego przymiotnika, niewiedziec czemu). Abyscie nie siedzieli sami, mieli dla kogo zyc i nie zalowali uplywu czasu.

sobota, 26 grudnia 2009

Szaleństwo

Ale nie. Zaszalałam. HTML i grafika komputerowa przy pomocy wujka google i informatykowych doświadczeń z GIMPem sprawiły, że teraz mogę czuć się bardziej awesome. Jak nie widac niektorych literek prosze je zaznaczyc i sobie przeczytac. Nie bedzie wyjatkow. Skoro ten obrazek nie jest w stanie utrzymac się na moim pulpicie z wiadomych powodw, tak wiec niech bedzie tu, na tej stronie, az kiedys mi sie znudzi, albo wpadne na pomys aby wstawic inny.

Greetings. 6:23 chyba sie przespie.. :P

26 grudnia godzina 3:00

A jakos tak mnie naszlo, aby napisac. Za literowki, bledy ort nie recze. Pora robi swoje.

Swieta swieta i po swietach. W tym roku zadnych postanowien nie bedzie. I tak ich nie zrealizuje. Nowy Rok to temat dosyc sliski. Prawdopodobnie zostane sama. Inni maja zycie, innym tli sie gdzies pomiedzy sercem a plucami, miedzy dusza a sumieniem.

Sluchaj piosenki (bo piosenki) ktora w sumie leci w radiu, ktora w sumie nijak ma sie do metalu. Ale jakos urzekla. Moze slowami: We're going down. Prawda a jakze. Coraz nizej, przeciskajac sie miedzy wlasnymi kompleksami, zamotnoscia, wymaganiami oraz ogolnym niezadowoleniem.

Swieta, dzien magiczny. Czeka sie na niego caly rok aby trwaltylko 24h, ktore i tak uplywaja szybciej. Czas pojecie wzgledne. Nagle obudzimy sie pomarszczeni.
Udane zycie to takie, w ktorym niczego sie nie zaluje." Bo i po co zalowac? czasu sie nie zmieni. Zycia sie nie zmieni. Mozna tylko wygladac dalej i zastanawiac sie co mozna jeszcze naprawic. Ale. Nie zastanawiac sie zbyt dlugo.
W czasie Wigilii, kiedy wszyscy rozmawiali, a ja oczywiscie siedzialam cicho, zauwazylam, nie po raz pierwszy zreszta, ze siedze w swiecie bajek, wlasnych wyobrazen. Niby doceniam ten swiat, niby mam miec powody do zadowolenie, ale i tak gnam do wlasnych urojen. Krainy nigdy-nigdy. Coz... i tak kiedys umrzemy, nie ma sie co przejmowac, ani uswiadamiac zanadto tego, ze jest sie starym a kiedys mozna bylo to i owo.
Na gwiazdke dostalam kredki. :) Tę pania z mieczem po lewej chce nabazgrac i w dodatku o losie pokolorowac. Czeka mnie niemilosiernie trudne zadanie, no ale warte zachodu. Nabazgram Arturię (bo tak można ją nazwać) w formacie A3. Chyba bedzie lepiej. A potem fotka i na DA :3

O pani i Fate Stay Night za chwilę.

Dzisiaj w sumie machnęłam węglem obrazek. PEwno też uploaduje na devianta. Kompozycja troche zdupiona, no ale trudno. Mogę jedynie powiedzieć, iż że jest tam królik. W sumie na ciekawy i niezbyt oryginalny pomysł wpadłam. Mianowicie, pozowlę to sobie nazwać zamianą świateł. To co jasne malujemy na czarno, kontrastując to z rzeczami ciemnymi, które są jasne. I takim o to sposobem oszczędzamy wyngiel oraz czas na kolorowanie nieba, a jakiś tuman będzie się godzinami zastanawiał o co kaman.
Nie mogę powiedzieć, że zrobiłam to ot, tak, z przyczyny lenistwa. Odwzorowuje to trochę moje uczucia. Bo chcąc niechcąc "Królik" (nie chce mi się wymyślać tytułu) zmusza do refleksji.

Dzisiaj obudziąłm się o 13 z powodu namiętnego wydzwaniania do nas dziadka. Byłam wściekła. Nie, nie na dziadka. Na to, że tyle spałam i do tak późna. Drzemka podczas dnia to najgorsza turtura dla mnie. Z kolei noc jest taka fajna.... Świeconce się światła, cisza. Tylko ja, winamp i moje chore wyobrażenia.
Xmas miał całkiem dobrego loota:
- wpsomniane kredki
- łańcuszek
- pahrfum Davida Beckhama (dla kobiet!)
- książki :) Zbiór opowiadań o czarnoksiężnikach, min. opowiadanie Neila Gaimana, oraz Gildia Magów Trudy Canavan, która zresztą ciekaiw, gdyż pozycja ta nadal nie znika z Empików

A teraz trochę o Fate Stay Night.

Myślałoś, że Japończyki Cię nie zaskoczą? I tu Cię mam czytelniku!

Panienka po lewej, Arturia, czyt. Król Artur. Tak. Nie. Król Artur nie był kobietą. Trochę oszałamiające, bo stawiałam, że miast królem, jej prawdziwa postać to Joanna d'Ark (jakkolwiek się pisze), no ale brat wyspoilerował i blondyna jest nikim innym jak Arturem, a raczej Arturią.
Wierzcie lub nie, ale w pewnym momencie osiągnięcie stopnia AWESOME, takie galimatjasy już tylko dodają.
Jest to najbardziej awesome postać, jaką widziałam. Ehm.. No dobra. Niektóre mangowe postaci by się obraziły, ale serio Saber (nazywają ją tak od swojej klasy) znajduje się u mnie w czołówce.
Samo Fate stay Night powstało na podstawie gry. Brat stwierdził, że nie ma co grać, bo po kilku godzinach przewijania rozmowy (to jest ta gra) w końcu dochodzi do walki 2D. Nie dziękuję. Z tego co wiem, po obejrzeniu anime, aż tak dla Arturii się nie poświęcę.
Otóż aniem miałoby u mnie 2/10 gdyby nie Arturia ratująca sytuację swoją obecnością. To 2 zresztą i tak po przeczytaniu paru komentarzy na ten temat. Kreska kreską. Ładna. Brat się coś rzucał, ale nie będę dawać minusów za coś, co mnie nie razi. Tak więc kreska, w sumie ścieżka dźwiękowa nie jest najgorsza, aczkolwiek mnie osobiście nie powaliła. Wojna o świętego Grala, co jest hasłem przewodnim i w ogóle podstawą tejże historii to całkiem fajny pomysł, no ale Japończyki spieprzyły.
Główny bohater, Siro, (Shirou, ale pisząc Siro okazuję tym samym ogromną pogarde to tejże postaci) to jak zwykle w produktach masowego przekazu dla młodych Japończykó z rozległymi zaburzeniami osobowości, idiota, który chce naprawiać świat tylko dobrem czyli siłą woli, i który jak zwykle nakazuje coś osobie którą kocha, czyli O NIE PANIE NAJJAŚNIEJSZY! Saber, aby zachowała się tak, jakby on by się nie zachował. Dobra. 3:39, synapsy nie złączone.
Saber miała pozostać z nim do usranej śmierci, aniżeli wrócić do prześlicznej Brytanii jako Król, gdyż jak stwierdził Siro akt ten ukazuje to, że Arturia poświęci się, zamiast zacząć nowe weselsze życie. Arturia miała swoje za uszami :3 Siro to dzieciak typu: innych lubię i im pomagam nawet jeśli mnie nie lubią i wykorzystują ponieważ jestem Dooooobryyyy....
Nie rozpisując się aż nadto, nawet się tego nie spodziewałam, ale anime skończyło się prześlicznie.

SPOILER!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Otóż Arturia wróciła do przepieknej Brytani. Umarła na koniec leżąc pod drzewem, a jej sługa (Japończykom skończyły się pomysły, gdyż nie wiem czy sługa był kobietą, czy mężczyzną, a nnawet miał taką samą fryzurę co Saber) oddał za rozkazem Excalibura pani jeziora.
(a propos, to zakrwawione powietrze to właśnie ten miecz :3)

Emaila wybiła mnie z trybu >.>

W każdym bądź razie, anime nie polecam, chyba, że ktoś jest baaaaaaaaaaaaardzo cierpliwy i chce poznać tę jakże awesome postać, która jest awesome od początku do końca. Całą nadzieję pokładam w mandze, choć obawiam się, że tam koniec mnie wkurwi. Pono ma się różnić od tego w anime. (Albo może tam Arturia nie umrze? )
Ech.. ciężkie zadanie przede mną. Gdyż praca ta będzie pieruńsko trudna. No ale ja żem Lesia, dam radę.

To tyle na dzisiaj. Greetings dla Emaili :P
No i Hyvaa(Wesolych) Joula(świąt) ja(i) Uutta(Nowego) Vuotta(Roku) wszystkim.

Z tlumaczeniem moze nie byc dobrze, ale walic. ^^"

piątek, 11 grudnia 2009

Bez tytułu

I coś znów z Kharasem nie wyszło. Epic LEgend raczej nie doczeka się kolejnej części. Tak tak. Niestety. Ostatni i gorący epizod z życia naszych bohaterów jest uwieczniony w pewnym zeszycie, którego miejsce przebywania znam tylko i wyłącznie ja. A chyba jednak nie...
Tak czy owak.
Piątek. 11 grudnia. Rok pański 2009. Jeszcze.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...

Wielkie poszukiwania podręcznika z biologii, który zaginął w akcji specjalnej "Reklamówka" ma się rozpocząć dzisiaj. Miejmy nadzieję, że główny dowadzący, a raczej dowodząca (czyt. ja - zaskoczę Cię) łaskawie ruszy tyłek aby stoczyć się po schodach na drugie piętro, na parter... albo zechce łaskawie poszukać w pokoju.
W sprawach szukania i gubienia rzeczy występuje pewna zależność.
Już objaśniam. Otóż:

To co kiedyś zgubiłaś (-eś; - oś) zazwyczaj się nie znajduje. Odkrywcze, ale to nie koniec. Gdy tydzień później, zgubisz coś zupełnie innego i zaczniesz tego szukać, zazwyczaj znajdujesz rzecz, jaką zgubiłoś wcześniej.
Serio. Sprawdza się. A w związku z tym można jeszcze dopisać iż:

Zazwyczaj gdy zgubiłoś coś niezmiernie ważnego, jest to pierwszą rzeczą zagubioną i tak się składa, że jest potrzebne wcześniej, niż zdążysz zgubić rzecz drugą.

Tak czy owak. Ekologia we wtorek. Mam ok. 72h na odnalezienie tego cuda. Gdyby ktoś widział... i znalazł obdarty, brązowy (z reguły Lewiński jest zielony, ale jego szlachetną barwę przysłania warstewka "brudu")

Idą święta na na na na...
Z tejże okazji, iż postanowiłam dać mym palcom odpocząć i nie grac na Nyrku czy też Gejaszku, możliwym jest, że cuś nabazgram. Mam koncept. :3 No ale obaczym co z tej bazgraniny wyjdzie, szczególnie, że nie skończyłam jeszcze innego wcześniejszego prodżektu.

Si ja

środa, 25 listopada 2009

Epic Legend chapter I part. 4

- Jestem artystą! - rzekł, po czym obnażył swe lśniące kły i zerwał oszulkę odsłaniając zarazem swój owłosiony tors. Stefani spojrzała zalotnie na swego małżonka. Zawsze uwielbiała wtulać się w dżunglę na jego piersiach.
- Ach! Lars! - zawołała. - Mój ty pysiaczku! Zawsze chciałam mieć męża artystę.
- Ja też - przyznał Lars.
- Co też? - zapytała Stefani.
- Też zawsze chciałem mieć męża artystę.
Następnie spojrzał zalotnie na Kubusia, który z wrodzoną wrażliwością i czułością ssał swój kciuk.
- Busiu! - Lars rozwarł ramiona - Wybacz mi moje wcześniejsze zachowanie! Ja po prostu... Teraz zdałem sobie sprawę kim jestem!
Stefani podbiegła do Kuby, któremu prawie znowu gały wyszły na wierzch, jednak inteligentna Stefani jakoś je przytrzymała. Lars skulił się i zaczął kaszleć, charczeć. W końcu, po tylu latach demon, który głęboko siedział w jego sercu wreszcie pragnął się uwolnić od zniewieściałych pęt przystojnego i sexownego mężczyzny pochodzącego ze szlacheckiej rodziny mongolskiej.
Nieustanny kaszel i skowyt zagłuszył burzę, siejącą spustoszenie na zewnątrz.

Co stanie się dalej?! Czy Lars przemieni się w demona, który jednym kiwnięciem palca zamieni wszystko w proch, który potem będzie lewitować w kosmosie?! A co z Kubą?! Czy jego gałki oczne zostaną na swoim miejscu?!

wtorek, 24 listopada 2009

Epic Legend rozdzial I cz. 3

Stefani ujęła delikatnie jego piękne brązowe gałki oczne, a następnie ostrożnie i z czułością matki, która zbierając w sobie siłę matczynej opieki i litości, ostrożnie włożyła brakujące elementy do oczodołów.
- A teraz słucham, Lars, o jaki dług chodzi? - podjęła ponownie temat.
- Dług? Jaki dług?
Stefani spojrzała wymownie w sufit.
- Lars, mówiłeś, że umierasz i spłacasz dług swojego...
- Ach! Tak! Zatem... Żegnaj! Oto nadeszła ostatnia godzina w której przyszło mi spłacić dług...
- No właśnie! Jaki - wtrąciła się Stefani.
- Nieeeee! Aaaa! Dlaczego?! Wszyscy jesteście tacy sami! Nigdy nie pozwalacie mi dokończyć mojej epickiej kwestii! Rozumiesz?! Nigdy!!! Umieram!!! Oto nadeszła... - zerknął niepewnie na Stefani wyprzedając przerwanie mu monologu.
- No więc - westchnął. - Kurwa! Nie ma żadnego długu i nigdy nie było! Ale zawsze chciałem to powiedzieć... To brzmi tak wyjątkowo... Rozumiesz? Jestem artystą! - rzekł, po czym....



Co stało się dalej? Co zrobił Lars?! Czy zabije Stefani za jej podejrzliwość?! Czu Stefani wytrzyma presję i nie przerwie swemu małżonkowi epickiej mowy?! Czy Kubuś się wreszcie zsika?! W następnej części spróbujemy odpowiedzieć na te nurtujące pytania...

poniedziałek, 23 listopada 2009

Epic Legend: Rozdział I cz. 2

Jeszcze z nowinek i nowików:
- Przeżyłam poneidziałek :D
- Dowiedziałam się, że jestem niezłym materiałem na medycynę.
- Przeżyłam poniedziałek :D
- Kordian jest w domu Waryjatów.
- Wszem i wobec oświadczam, iż zbieram pieniążki na flet poprzeczny.

A teraz kolejna dawka Epic Legend :)

- Na czym to ja? - Stefani słuchała cierpliwie swego małżonka zaciągając się papierosem.
- Na tym, że umierasz - rzekła z politowaniem.
- Tak... Oto nadeszła godzina, w której przyszło mi spełnić dług...
- Jaki dług do ciężkiej cholery?!
- No miał mój ojciec, który nie był rolnikiem, który był synem twojej ciotecznej ciotki ze strony...
- Co miał? - zapytała zniecierpliwiona Stefani.
- Miał kozę!
- Kozę?! Och nie! ON...! - zabrakło jej tchu w piersiach. - Nie mówisz poważnie!
- Otóż tak - Lars kiwnął głową, a następnie ukazał swe wampirze kły. Kubusiowi ze zgrozy gałki oczne wyszły na wierzch. W całym pokoju zrobiło się niewyobrażalnie ciemno i mroczno. Za oknem rozległ się grzmot, a błyskawice dawały tak bardzo, iż praktycznie tylko one, błyszcząc straszliwie za okienkiem, były jedynym żródłem światła.
- Ekhem... - Stefani machnęła dłonią przerywając epicką scenę. Następnie podeszła do swego kochanka, ssącego kciuk. Robił tak zawsze, kiedy miał się zmoczyć.

niedziela, 22 listopada 2009

Epic Legend

A o to część pierwsza wspólnego opowiadania mojego i Hanki :)

- Oh nie Lars! Nie tak mocno! Nabijesz Kubusiowi guza! - powiedziała Stefani i podbiegła do swego niedoszłego kochanka, który kwiczał i wił się na podłodze z powodu krwotoku małego paluszka u ręki.
- Żegnaj! Oto nadeszła ostatnia godzina, w której przyszło mi spełnić dług mego ojca...
- Yyy... Twój ojciec był rolnikiem - stwierdziła zdezorientowana Stefani.
- Rolnikiem? Ach... Tak. Tak, tak. Ale mówię o moim drugim ojcu, który był synem twojej ciotki i ożenił się z...
- Zaraz, zaraz.... Moja ciotka nie miała syna.
Lars przejechał sobie ręką po twarzy i z politowaniem zmierzył swą małżonkę wzrokiem.
- Od początku - westchnął, a następnie zaczął wyliczać. - Mój drugi ojciec, który jest synem twojej ciotecznej ciotki ze strony twojej matki, tej, która ma pudle - dodał, gdy dostrzegł wyjątkowo tempy wyraz twarzy u Stefani. - No i on zabił mojego pierwszego ojca, wiesz, tego co niby dał nasienie mojej matce na mnie. No bo z probówki jestem! - warknął. - Po tym jakże przykrym zdarzeniu...
- Au! - zawył Kubuś zwany również wśród brazylijskiej szlachty jako Marco Antonio Pedalunio. Lars z zimnym wyrazem na twarzy uklęknął i demonstracyjnie go spoliczkował.


Koneic cz. I Zapraszam ponownie jutro :D

niedziela, 15 listopada 2009

1:13

Jest 1:13. Maraton biologiczny czas zacząć, czyli pasjonująca noc z Lewińskim i spółką. Zajmiemy się omawianiem strunowców przy łyku gorącej herbaty oraz winampie. Jak przekładałam to jakże fascynujące spotkanie... cóż.. nie można tego robić w nieskończoność. Materiału jest trochę, ale noc długa. Poza tym. Zawsze można dokończyć w niedzielę, a w poniedziałek szczęśliwie się składa, iż wracamy całe 2 h wcześniej do domów. Więc, nim pójdę do Rycha, to to i owo sobie przeczytam. Na szczęście to całe 100 stron tworzy systematyka, zapomniałam dodać - rozległa. Połowa tego, połowa konkretów, no ale przeczytać warto, bo nigdy nei wiadomo co Miss R. walnie na sprawdzianie. A wiadomo z czego wykona swoją amunicję.

Kolejna rozmowa z Hanką, kolejne drzwi się otwarły i ukazały mi to, co skrywają. Wnioski nasunęły się od razu. Te same wnioski, które są chyba meme tego świata. Świata, który odrzuca wrażliwych i emaptycznych, którzy mogą zrobić tak wiele dla innych, a nie dla siebie.
Świat. Czym jest jednostka ludzka wobec świata? Wspomnieniem. Zapominają ci o których pamietasz. Aż w końcu pragniesz odejść, szukać szczęścia gdzie indziej i liczysz na to, że tym razem o Tobie nie zapomną.
Czekamy na coś, na co w końcu i tak przyjdzie nam czekać. Będziemy śnić o tym, co jest nieosiągalne i w rzeczywistości piękne. A gdy tylko dotkniemy tej gwiazdki na niebie, szara rzeczywistość obruci ją w kolejny zwykły przedmiot, który przestanie nas zachwycać. Zaatakuje powoli, pomalutku, jak atakuje wszystko co zostało wydane na świat.
Zamiast tego, co już dawno przeminie i w rzeczywistości umrze, pozostanie w pamięci nuda oraz niechęć. Pozostaną godziny spędzone na rzeczach, które tak naprawdę są niczym. Niczym ważnym. I zacznie nas to przerażać. Sięgnijmy pamięcią. Co robiliśmy rok temu? 15 listopada 2008 roku o godzinie 00:20 parę? Ciekawe.. Ja pewno spałam. Ale o czym śniłam? Jakie miałam plany na dzień następny? Na co WTEDY czekałam? A pięć lat temu? Czekałam na liceum. Jestem. Czekam na studia. Będę. Będę czekać na pracę. Będę. A potem? Na emeryturę? Na śmierć? A może właśnie o to chodzi. Może każdy neiszczęśliwiec cichutko dąży do śmierci? Choć nawet o tym nie wie. Skąd ta błyskotliwa teoria? A może właśnie śmierć sprawi, że będziemy szczęśliwi.
Kto wie. Może. Może będę czekać na pracę. Może będę czekać na emeryturę. Ale wiem na co czekam. Na szczęście, którego teraźniejszość ani przeszłość mi nie dały. Przyszłość zaś kusi mnie i sprawia, że mam nadzieję.
Ale.. Są rzeczy, których samemu się nie da zmienić. PRzynajmniej nie w takiej skali. Nie aby coś stało się inne od zaraz. Aby ktoś zachowywał się inaczej, nie ranił. Abym ja sama nie wymagała tego od innych. Marzenia. Złudny świat marzeń. Bez sensu? Napędza nasze życie. Jest piękne, bo nieosiągalne. A gdy osiągniemy gwiazdy, to co? Zatruje je szara rzeczywistość i koło się zamknie, a coraz to nowe wyobrażenia, a raczej wymagania, które nas napędzają będą tak naprawdę jak grzyb, który wysysa nasze życie.
PRzeszłość Terażniejszość Przyszłość.
Koło się zamyka. Teraźniejszość trwa tak krótko, że az wcale. Jest jedynie granicą między tymi dwoma gigantami które nie mają początku ani końca. Koło się zamyka. Historia lubi się powatrzać.

piątek, 30 października 2009

:)

Odpaliłam winampa, jak zawsze i akuratnie random wybrał taki jeden piękny utwór. I stwierdziłam, że coś napiszę.
Eluveitie - Anagantios

Napisałam kolejnego wiersza i stwierdziłam, że zawsze chciałam to zrobić :) Nie ma tytułu. Może kiedyś coś wymyślę.

Łzy zastygłe na ich licach.
Siedzą ciągle razem.
Dumają w Burgii okolicach,
Oddają łez potoki nie przebrane.

Grają żałoby i smutku pieśń,
Rozchodzącą się wokoło.
Pragną własny hołd wznieść
Tym, którym jest wreszcie błogo.

Struny skrzypiec płaczą z nimi,
Flet niesie tęskną pieśń.
Kobza szlocha łzami wielkimi,
Lira słodko nagradza śmierć.

Boleść straty, dźwięki konia,
Który głośno rży w oddali.
Rany serca licho łata ironia,
A wolność drogę prowadzi.

Ci, którzy polegli, w imię dobra.
Ich męstwo wciąż niepokonane.
Na nich czeka nagroda szczodra,
Gdzieś w złotym Naivanie.

Słońce znad ciężkich chmur zerka,
Vestra krwawą noc zwiastowała.
Bogowie patrzą na się jak w lusterka,
Królowa zgładzone swe dzieci zastała.

A oni grają, choć taki w sercu ból.
Niemoc spowija im ciała,
Cięższa od ogromnych żelaznych kul.
Rozpacz dobrotliwie tuli ich cała.

Lecz na dnie serca, tli się iskierka.
Muzykę niesie zawsze wolny wiatr.
Kompan na kompana coraz żywiej zerka.
Czy świat jest tego wart?

Lira nuci cichutką pieśń,
Skrzypce wraz z fletem historię opowiadają.
O tych, którzy pragnęli sztandar wolności wznieść,
A teraz ich wrogowie deptają.

Ich ciała, beż żywej duszy,
Która odpoczywa w spokoju.
Ten świat ich już nie poruszy.
Na nic on nikomu.

I choć najpierw tli się jedna iskierka,
To jednak w tysiącach serc.
Kompan na kompana coraz żywiej zerka.
Złoty sztandar pragnie nieść.

Tkaninę utkaną ze szkarłatnych łez,
Goryczy, rozpaczy i smutku,
Żołnierz wie, że bez tych trzech,
Nie osiągnie wymarzonego skutku.

Nazwy własne, to również moja skromna twórczość odnosząca się do mojej książki. Tłumaczyć mi się nie chce, bo był z 2k słow na to straciła. Wierszyk nawiązuje do historii, którą mam zamiar opisać.

Pozdrawiam wszystkich. And of course : hope U like it!

poniedziałek, 26 października 2009

Tired

I znów mnie wzięło.

Kolejny "popis" mojej twórczości. Jest jakie jest. Może i nieidealne, może brakuje temu wiele do życzenia, ale jest.

- Witaj. - Witam.
Istotą ludzką jestem
I dlatego się pytam,
Czuje, śnię,myślę, płaczę
Aż wreszcie,
Czuję, że czegoś pragnę jeszcze.
Czegoś osobliwego, nieznanego.
Nawet ty przyjacielu nie znasz tego.
Albo znać nie chcesz. Twoja to wola.
A mnie czasem... Wręcz mi szkoda.
Gdyż dać mi tego nie możesz,
A wymagam od ciebie!
Gdyż dać mi nie możesz,
Wręcz żądam od Ciebie!
Gdyż dać mi nie możesz,
Klęczę i błagam...
A ty nadal
Momentami niemy, głuchy
Słuchasz i patrzysz, odgarniasz włosy,
Ze swego czoła.
A mej woli nikt spełnić nie zdoła.
Gdyż nikt nie wie czego oczekuję.
Wszak ich to wola.
Ja zaś w głębi, proszę: niech się kto zlituje.
I patrze na ciebie mój przyjacielu.
Wszak nie mam takich jak ty wielu.
Świat głuchy na me szepty,
Ślepy na me rany.
A ja szukam spokoju zakłopotany.
I znaleźć go nie potrafię,
Bo może i nie chcę?
Być może odszukam go jeszcze...

Nastała chwila milczenia.
Ty odgarniasz włosy.

Mam dość już liczenia,
Czekania mam dosyć
By znów czekać.

Patrzysz na mnie, zaczynasz się lękać.
- Bywaj. - Bywam przyjacielu.
Jednak... znam takich jak ty wielu.

Nosi tytuł "Rozgoryczenie". Niech nikt niczego nie podejrzewa. Na wiele rzeczy można patrzeć pod wieloma względami.

The Delgados - Light Before we Land - ost z Gunslinger girl. Przyjdzie mi czekać pewno kolejne parę lat na tomik... Mam nadzieję, że kiedyś kupię całość. Hehe... Jedynie koło dwudziestu dolców tomik, o ile dobrze pamiętam. No co to jest?

Dostałam.... WĘGIEL :D Dobra podniecam się jak pięciolatek na widok cukierka rozdawanego w szkole. Ale.. coś w tym jest. Dokończę Natalie, może wstawię na devianta, w nocy będę się modlić aby zyskać parę favów (_^_) i zajmę się kolejnymi. A mam jeszcze trochę do nabazgrania. Zmorę, na przykład, która rozpaczliwie domaga się reedycji. Pożyjemy, zobaczymy. Moje umiejętności trochę się podwyższyły, więc można próbować. Może kiedyś sięgnę ponownie za pastele? Ponownie. Sięgnęłam za nie raz, jedyny. Ale prawda jest taka, że papier w tej mojej gryzdajce (czyt. szkicowniku) jest taki trochę lipny. I tu dylemat. Bo jak zrobię niebo i gwiazdki węglem, który strasznie lubi się rozmazywac i brudzić, to raczej pracy niczym nie popsikam, aby zahamować ten proces.

Jutro do szkoły. 3 godzinki. Polski, matma i niemiecki.

Zacznę jakiś głęboki wątek, gdyż po prostu muszę. Momentami czuję, że zachowuję się jak emo. Nie mam nic do emo. No dobra mam. Okazywanie swych uczuć innym doprowadza do jednego wniosku: osoba ta wie, że potrzebuje pomocy i o nią woła w sposób dosyć nieetyczny. Nieetyczny? Dlaczegóż? Otóż, co sama zresztą sama wiem na swoim przykładzie jest to tak na prawdę, o czym pewno wiadomo, ale pozwólcie że powiem dla samej siebie, użalanie się nad sobą i rządanie kogoś, kto mógłby się z nami poużalać. Podobnie z obgadywaniem. Żalimy się na kogoś i musimy znaleźć kogoś kto by się z nami poużalał, czyli przyznał nam rację. Przyznawanie racji? O. Tutaj już wchodzi duma.
Paradoks emo: kiedy jest nieszczęśliwe czuje się szczęśliwe i na odwrót.
Ta... Ludzi się zmienić nie da. Takie są już te ludzie...

Hanka i Ludek byli u mnie w sobote. Pograliśmy, zeżarliśmy kurczaka z bananem i ananasem a na domiar dobrego z serem (chyba :P; widać takie to było dobre) Verenka nie przyszła. Nie wiem czy nie chciała. Może ja rzeczywiście jej nie rozumiem... A staram się. Bo warto jest móc sobie wyobrazić, co czuje druga osoba. Dlaczegóż? Otóż... to w jakiś magiczny sposób ułatwia życie obu stronom. Możemy stawać się tacy jacy chcemy. Ale to już zależy od gustu. Jak już wspomniałam, ludzi się zmienić nie da.

Wracając do Hani i Ludka. Te dwa okropne ludki! Niemal otworzyły plik tekstowy o magicznej nazwie "lol" A takich plików się u Lesi NIE otwiera, z naciskiem na NIE. Po drugie. Podglądały kiedy otwierałam ideologie starszych, no ale co tu ukrywać, chyba sama tego chciałam :P Do tego... HANKA NIE ĆWICZY! Ale jest maleńki progress i założymy kapele detf metalową. \m/
Fajna tradycja te nasze spotkania :) Kluczem jest jedno: paczka żelków ^w^

Pozdrawiam z drugiego końca ynternetu. Również pana/panią Anonima i dziękuję za komentarz. Ma to swoją.. budującą stronę, kiedy dowiadujesz się, że czyta Twoje chwilowe przemyślenia, albo głupoty, albo twórczość ktoś. po prostu. Ktoś.

sobota, 24 października 2009

Big Bang

Wielki powrót? >.>
Tak przejechalam sobie po moich notkach i doszłam do jednego wniosku, a nastepnie zapytałam samą siebie: Lesia?! Co Ty kur i wielokropek za bzdety wygadujesz?!?!?!?!?

Jako, że momentami nachodzi mnie jakaś refleksja i po prostu czuję, że muszę dać upust mym myślom, które się ciągle kłębią w mym umyśle.. Zresztą. Nikt tego i tak nie czyta, więc niby co mam się przejmować.

Samoakceptacja etap: 2 czas zacząć :P

Jeśli chodzi o kolejne posty, wiadomo jakoś specjalnie regularnie nie będą wstawiane.
Rzuciłam Lalkę Prusa. Stwierdziłam, że dłużej tak nie mogę, a dawno nie czytałam czegoś normalnego. Nie jest to takie typowe ciężkie fantasy a'la Władca Pierścieni, ale przynajmniej można się uśmiechnąć :)
W końcu autor - Neil Gaiman - nawet napisał coś z Pratchetem, więc pewno też jest wesołkiem. Po pierwszych zdaniach hm... opinii? Sapkowskiego, umieszczonej na początku przekonałam się, że mam rację. Ale zobaczymy co dalej. Potem myślę, wezmę się za Pilipiuka i jego "Oko Jelenia" co pewno też jest całkiem wesołe :) Jednakże... brkauje mi cholera brakuje. Typowe fantasy z wysokimi elfami, pijanymi krasnoludami co ze swym toporem "Zew Chaosu" na przykład, po łyku mocnej krasnoludki biorą się do roboty i sprzątają orki rabujące pobliską wieś.

Obecnie leci muzyczka z wspaniałej gierki online nazwanej potocznie "dzwoneczki" :D To jest takie mega świąteczne, takie.. takie... takie... normalnie aż łezka się w oku kręci :)

Było o muzyce... literaturze... szkoła? Bida. Ale w sumie.. jakiś progress jest. Nawet dzisiaj otworzę jakąś 10000 stronicową książkę i wchłonę kolejny rozdział o biologii. W samej budzie jakoś idzie. No, poza tym że czuję się olewana, ale na tym zakończę. Każdy powód ma swój skutek. I tyle.

Jak mnie co natchnie, to napiszę. Choć powinnam się na Starszych skoncentrować. Nie moja wina Ludomirze i Hanko, iż widze w tym... hmm... nudną drętwość. Raz albo za szczegółowo, albo zbyt powierzchownie. Zresztą. Nie będę opisywać tego co jadł rok temu na kolację, zrobioną przez mamusię bojater 15-stoplanowy.

Ok, that's all. See you later.

poniedziałek, 14 września 2009

AaaaaAAaaAAaAAAAAA

Temat to odgłosy zmartwychwstania mego bloga. Żalll.... pl w dodatku

Ulegam wplywom i naplywom.. Coz.. jestem czlowiekiem.

Hm...
Prasowka:
Ciotka z Teksasu gosci w pokoju za sciana. Ma byc do czwartku i serdecznie zaprasza do Ameryki. W srode bede musiala zostac caly dzien z cioteczka. Ochh niee!! A tak abrdzo chcialam isc do szkoly!!! Ach jaka szkoda!!! ^^ Walic pierdzielniete lekcje typu PO, WoS, hista i jezyki + 2h wfu.

Dzisiaj ominela nas klasowka z polaka :D:D:D:D:D:D:D:D:D::D:D:D:D
Tak. Bog istnieje. Chcialabym zobaczyc mine Szaty kiedy sie o tym dowiedziala. Podejrzewam ze byloby niezlym demotem.
Ale ujrzymy jutro wlasne miny... podczas tego sprawdzianu... A propos omieniecia. Dzisiaj sie doweidzielismy na 3h przed wydarzeniem ze mamy sie stawic o 12.45 na starym rynku z okazji .. rocznicy wojny na pewno.. W kazdym badz razie jakis lepek odkopal stary list dziewcyzny ktora napisala go na godzine przed swoja smiercia. Redlinska nas uprzejmie poinformowala ze na tego typu uroczystosc pojscie w bluzie i dresie nie wchodiz w gre, totez kazde z nam otrzymalo kolo 2h czasu aby sie oporzadzic. Jako ze mi do domu specjalnie jechac sie nie chcialo postanowilam wstapic do znajomej. Czekalam cierpliwie, wsluchana w Escapista, gdyz ulozylam do tego swoj myslowy filmik. Zaczyna sie ciekawie, a potem robi sie taki kogel mogel, ale mysle ze skoro ulozylam tzw. myslowy filmik (mf) do Poeta ktory ma kolo 15 minut, to z Escapistem nie bedzie ciezko, tymbardziej ze przemawia do mnie ten utwor trescia.
Wracajac do zgromadzenia na starym. Polska mlodziez jak zwykle zachowala sie do dupy. Polska schodzi na psy, nie dlatego ze jest Polska, tylko dlatego ze pewien % spoleczenstwa tworza ludzie, drechy, ktore smieja sie kiedy uslysza slowo "kurwa" i maja w dupie wszystko co ich nie dotyczy. Tak wiec, w pierwszym szeregu, dresiarze z samochdowki czy innego technikum. Nie mam nic do technikum, bo licea tez sie specjalnie nie popisaly. Zreszta nie bede sie czepiac wystroju. Nie bede sie czepiac niczego. Po prostu kiedys cos takiego jak moralnosc zniknie do czasy 3wś a wtedy lepkom nagle otworza sie oczki...
Zreszta... po co w ogole organizowac cos takiego? Chca przezywac wszystko od poczatku? Aby nie zapomniec, ale aby otworzyly sie stare rany? Jeszcze list dziewczyny... Tak na prawde to moglo byc wiele takich listow. No ale chcieli cos takeigo zorganizowac, prosze bardzo. Ciekawe ile kopert z jej listem trafilo do smietnika... (rozdawali je wszytskim)

1 ocena juz jest. Jako ze to pierwsza ocena to i 1 oczywiscie xD Z najbzdurniejszego przedmiotu swiata... Ops... zapomnialam o... Wosie i po w tym roku... W kazdym badz razie zgarnelam 1 wagi 1 za brak zadania domowego. No nie... Nie przezyje tego.. Ide sie powiesic i pociac. (ee.. to juz stare)
Lesia slucha sobie muzyki, zastanawia sie co moglaby ciekawego zrobic. Teoretycznie, powinna pouczyc sie biologii bo z Redlinska nigdy nic nie wiadomo a drugiej lufy w sumie miec nie chce. Pewno za 5 min pojde sie myc, a w lozku przejrze notatki.

Ludek ma dla mnie ksiazke. Zrobil to. Zdemoralizowal mnie, przez co bede go chetniej wykorzystywac. TT_TT Jak ciezko utrzymac swoje ego w ladzie. Ale! Nie bedzie dlugo napawac sie swoim zwyciestwem! Oddam mu jutro forse! Od razu jak mi wreczy ksiazke. I takim o to sposobem nie bede mu dluzna. Musze dokonczyc czytac Lalke... Czas zabrac sie za cos normalnego. Co nastepne w kolekji..? Chyba jednak Interview with a Vampire. Czekalo od swiat. A potem sie obaczy. Moze "Nigdziebądź', "Smoki" dragonlance'a i jakos reszta sie ulozy. ponad 20 w kolejce czeka lacznie ze wszytskimi Portierami.

Nowinki:
Odnosnie Starszych. Starsi przezywaja kryzys. Zblizam sie do pewnego wydarzenie. Zblizac sie obecnie nie zblizam... >.> Musze Rozkaz poprawic bo zapomnialam o jednej bardzo istotnej rzeczy, a to ze bohater znowu czegos zapomnial nie brzmi fajnie po raz drugi. A potem Mysicie i.... Czarny punkt. Deathend. Koniec. Null. Zero.
Hej hej. To nie znaczy ze skonczylam ;> Po prostu nie wiem co dalej >.> Chociaz pare pomyslow nasuwa mi sie na mysl... Ech.. tylko czas potoczyc fabule w rzadanym kierunku... I oby wszytsko sie zgadzalo, ladnie powiazalo i bylo tak jak chcem ^^

środa, 9 września 2009

Testament

Krótko i do rzeczy. Wszystko zapisuję w spadku internetowi.

Blog umrze śmiercią tragiczną. Nie będę ustawiała sobie w opisie linka do bloga, a i tak nikt tego nie czyta. ^^" Poza tym sama nie wiem po kiego go zakładałam. Jednak czasem nie warto iść z tłumem...
Jeszcze 1,5 roku...

Żegnam i Pozdrawiam.

wtorek, 8 września 2009

8 wrzesnia 09

Boli mnie kostka. Cos niedawno z nia zrobilam i czasem jak stoje, czuje jakby w kosc wbijalo sie mnostwo malenkich igielek. Jedyne co czuje to straszny bol i nie jestem w stanie stac, to chodze jak kulawa.
W piatek do teatru. Gorszki nie maja czasu, ale ja sie wybiore :P

Spr z bioli. Poszlo sredniawo. Mam nadzieje ze odbije sobie chemia ^^"

A teraz odkrecam moje paliwo i zaczne pisac 3 rozdzial Szarego. Kot spi na kolanach, jest cieplo choc troche za duszno.. no ale nie badzmy zbyt wybrednym na takie zycie.


Greetings

poniedziałek, 7 września 2009

Notka spejcalnia

Pragnę Ci podziękować Haniu za rozmowę. Może kiedyś razem stworzymy jakąś porąbaną historie fantasy? :P Będzie to bestseller mówię Ci.
Ta rozmowa wiele dla mnie znaczy, ale dobrze o tym wiesz. Mam nadzieję, że zdołamy się spotkać. Poza tym musisz mi się pochwalić swoją grą na gitarze, bo wiem żeś się zapisała do Pałacu :P Zagramy razem bards songa i się nagramy i na wrzute xD Od Roberta załatwi się bongosy i Anan będzie grać :P

Pozdrowionka dla Ciebie mój Ty Snowdropie albo Lumiraene, jakkolwiek się to pisze. Szkoda że pojaiwsz się dopiero później, bo w II albo III tomie. Albo don't worry, łebska Lesia coś wymyśli.

A tera mała wstawka. Wymyślam na poczekaniu i być może nie będzie to zawarte w książce:

"Natalie otrzepała się z piachu. Miały mocno zamknięte oczy, gdyż nieznośny kurz wpadł im do oczu. I tak wokół panowała ogromna ciemność, głębi jamy, do której wpadły. Natalie wyczuwała straszną wilgoć, która drażniła jej płuca. Paskudny smród drażnił jej nozdrza, a Legra prawdopodobnie straciła przytomność, gdyż nie ruszyła się wcale. Natalie klęknęła tuż obok niej, nie wiedząc za bardzo co robić. Wtem mokra od łez, posłyszała kroki. W uszach dźwięczało jej nieznośnie, a stawy i mięśnie bolały od uderzenia. Czuła, że na plecach niebawem zrobi się ogromna fioletowa plama. Chłód muskał jej zakrwawione ciało. Amenael położyła dłoń na ciepłym ciele Legry. Była ciepła, a gdy przestało dzwonić, starsza wyłapała ciche i ciężkie oddechy. Kroki stawały się coraz głośniejsze. Były stawiane niepewnie, lecz z gracj. Zwiastowały nadzieję. Natalie uniosła głowę ku górze, skąd ktoś nadchodził. Przetarła oczy dłonią, łudząc się zarazem czy coś ujrzy. Zadowoliłoby ją choćby krótkie mignięcie światła. Załzawiona bardzo starała sie trzymać wzrok ku górze, jednak fala mrugnięć oraz łzy ciągle zasłaniały jej obraz. Widziała tylko nieiwleki płomyczek, zaś prócz stęchlizny i wilgoci dał się poznać zapach przebiśniegów królewskich. Natalie od razu poznała Lumiraene i lekko wygięła wargi w uśmiechu. Pomiędzy łzamim nadal widziała płomyk, rozświetlający mroki dołu, do którego wpadły."

Uhhmmm........ -_-"

Pobudka o 5.00 lekkie zaspanie. Łącznie 4,5h snu. Na lekcji byłam w miare nieprzytomna, aż Szata(n) sie na mnie gapila jakbym byla jakas inna. Monia na pytanie czy moj wyglad odzwierciedla to, ze czuje sie przezuta i wypluta, odpowiedziala ze TAK, na co dowodem byly wory pod oczami. Obecnie siedze, w takim samym nastroju, slucham muzyki i sacze kawe, modlac sie aby chociaz jedna z tych nezdrowych substancji postawila mnie jakos na nogi. Biologia czeka. Ale to na szczescie powtorki. Sprawdzian pewno zwale, i napisze na 3... Bo nie czuje sie jakos specjalnie madra, a moje szare komorki pewno zrobily sie czerwone z przegrzania. Dochodze do wniosku, ze jesli dzisiaj rowniez czeka mnie mniej niz 8h snu, a czeka z pewnoscia, to w srode po prostu padne jak dluga po szkole.A jeszcze polski trzeba pwotorzyc TT_TT... W kazdym badz razie przydaloby sie, bo z Szata(nem) roznie bywa... baaaardzo.
Szkola - nuda. Byla biologia (czekaja nas jutro 3h :) tegoz przedmiotu, na 1 piszemy sprawdzian, a na pozostalych meczy nas praktykantka, ktora ma najwyrazniej jakies problemy z tym przedmiotem) Czytac podrecznik to ja umiem, bo bozia dala mi oczki. A to ze krazenie wrotne to "żyła żyła żyła tetnica żyła" pewno bym sie domyslila po 1 zerknieciu na obrazek... Na godzino - bioli bede skakac palcami po klawiaturze. Przynajmniej dostane "duzego plusa". Nie jestem lizus! :P Pani praktykantka jeszcze nie wie, ale powinnismy korzystac z dobrodziejstw natury, ktorymi obdarzyla nas Bozia.

Greetings.

sobota, 5 września 2009

Wersz

Trochę jak "withered people(...)", ale wersz powstal wczesniej.

"Pogoda nastroju"

Zwiędli ludzie,
stoją na deszczu smutku.
Radosne światło,
nie dosięga ich wcale.
Tęcza śmiechu,
zaczyna się w odległym miejscu,
i kończy w drugim takim samym.
Krople deszczu,
znad ciężkiej chmury,
szarzeją świat, który i tak jest już szary.
Świat którego uśmiech
zniknął gdzieś głęboko pośród traw.
Blady świt,
ucieka prędko na krawędź ziemi,
a wtedy rumieni się ze szczęścia.
Ciemna noc,
zdaje się być jaśniejsza niż ziemia,
dając ślepą nadzieję
która błyszczy gdzieś w oddali.
Targa ludzkie serca i ich szare dusze.
Ciemna śmierć,
przestaje być straszną
i bieleje nagle pośród czarnych barw.

Wszystko jest ciche
Małomówne
Choć krzyk rozdziera każdą duszę.
Jednak rozpacz to za mało,
aby obudzić świat.

A wszystko tak fajnie wiruuujee

Jak w tytule. Łeb pęka, wszystko wokół zdaje się wirować. Przesadziłam z tą kawą... A jeszcze bioli się chciałam uczyć. No ale, to potem. Wpierw zrobię porządek, gdyż bałagan w moim pokoju mnie irytuje. Dzisiaj pozbyłam się części książek, toteż moje półeczki nie pękają w szwach i się coś na nich mieści. Powinnam jeszcze zrobić porządek w szafie. I pomyśleć, że kiedyś miałam za mało miejsca. Teraz nie wiem co z tym miejscem zrobić...

Chcę studia.

Pocisnęłam. A na studiach będę jęczeć, że chcę liceum. Chociaż ze mną różnie bywa jak zdołałam się prekonać i to nie raz. Czarne jeansy się poplamiły, nie wiedzieć od czego. crap...

Hm... Wiem. Zrobię porządek, potem odpalam lapa i wysyłam do siebie Szarego, aby móc trochę popisać. W poniedziałek nic takiego na szczęście. Co prawda chemia, na której powinnam umieć wszystko co rok temu, no ale nie wchodźmy w szczegóły. Czuję się trochę, jakby to była niedziela... Nie lubię niedziel. Dlatego powinnam wziąć się w garść i nauczyć się o tych mięczakach, jednak na samą myśl o tym robi mi się nie dobrze.

Koniec na dziś.

piątek, 4 września 2009

Kharas

Leci "Theme of Celestials" zjebczy utwór wykorzystany do gry konsolowej Okami. Coś w nim jest.... w ogóle Japońce dobrą muzę robią (przynajmniej folkową, symfoniczną) Rocka nie będziemy w to wciągac, ale i ten gatunek ma swój urok :P

Czuję się źle i chce mi się rzygać... No ale nie takie możliwości mego porąbanego układu pokarmowego się zna. Akuratnie mój układ pokarmowy przechodzi do ostateczności tylko i wyłącznie w czasie totalnej niestrawności. Skoro pracuje ciągle..? Co się mu dziwić, że taki mocny. Mięśnie żołądka to ja mam chyba mocniejsze od bicepsu... hiihihih ^^

Dzisiaj od 17 - 22 na kawo-herbatce u Niuty. Wesołej anglistki uczącej w podstawówce, mamuśce Nilfgaardu :P Trza było kobicie "makulturę" w formie "Wiedźmina" dostarczyć. W sumie... przeczytałabym to raz jeszcze :) Ma swój urok i jest fajnie napisane. Fajnie... Dobrze! A i pośmiać się można i jest się w ciągniętym w tak niecodzienną historię, gdzie bohater, choć ostry kozak i kosiarz, taki idealny do końca nie jest. Niestety Ciri wkurwia jak cholera, no ale w takich wypadkach trzeba przegryźć język i czytać dalej... Mam nadzieję, że ja nie wystylizuję idealnej bohaterki.... Oj mam nadzieję...

Gadu gadu... taryfa z Delfinowej na Przewoźników, czyli 6,90. Ojciec po kufelku, więc przyjechać nie przyjechał a mnie samej prowadzić przecie nie da. Taksiarz coś drętwy, bo za kółkiem siedział trochę jak na skóterku, czyli wyprostowane plecy, siad niczym na fotelu, i łeb przy kierownicy. Myślałam, że śmiać się będzie z takiej "podwózki" no ale zmęczenie chyba wzięło górę nad dobrym humorem. Tymbardziej, że taryfiasz znajdował się wtedy na osowej, a nie na r. Jagiellońskim np.

XP pędzi przez góry, lasy, rzeki i niziny, pradoliny, doliny, wzgórza, łąki i polskie drogi z szybkością Poczty polskiej (choć raczej kuriera, gdyż prezent wysłany do mnie 2 tyg przed rokiem szkolnym nie dotarł do mnie do dziś) Pozdrowienia dla Poczty polskiej. Ipedał zawiesił się oczywiście... Eh... to wkurzające "Jesteś ofiarą piractwa blah blah blah" rujnuje równowagę elektroniczną mojej stacyjki, która w sumie i tak już wiele przeszła. Nie ma to jak nieczytający płyt DVD-rom, jakkolwiek to nazwać. No ale na szczęście, czasem zlituje się nad biedną mną i łaskawie płytę przeczyta.

We wtorek sprawdzian z biologii. Nauka w weekend.... Yhy... ciekawe jak mi to wyjdzie. Szczególnie, że jeszcze do chemii powinnam zajrzeć, a mam braki. Wakacje wakacjami, ale szkoda że nasze dane umysłowe nie zostają na dysku, czyli tam gdzie być powinny. Weny nie mam, pisać nie piszę (Starszych) gdyż są na lapie, którego nie chce mi się rozkładać, aby móc wysłać do siebie plik pocztą. Nie no, można by pendrakiem, ale nie chce mi się zbytnio szukać. A szkoda, że ze mnie taki leń, gdyż i wersza tam mam i ów wersz moim skromnym zdaniem nawet mi wyszedł. Przynajemniej jak na moje wymagania. Ech... to chyba jedyna rzecz co tworzę, która mi się w pełni podoba. Bo z rysowaniem to tak różnie, gra na gitarze... przemilczmy... książka? Czasem wydaje mnie się, że mogłoby być lepiej.

Ach Starsi... No a raczej Szary Jednoróg, choć i tak całą trylogię, będzie trzeba jakoś ynteligętnie nazwać. Może po prostu "Kharas"? No ale... nie nazywajmy na razie niczego co w pełni nie egzystuje. Bo to sensu nie ma, a nuż się fabułą potoczy tak, że inna nazwa będzie lepiej pasowała. Ciekawe kiedy ich skończę.... Mam nadzieję, że późno :P Bo w życiu to jest jeden z mych CELÓW. Napisać coś, co się w pełni nie podoba.... Dziwnie to brzmi, ale chociaż żeby było, tak napisane, na ile mnie było stać. Chyba nie napiszę już książki, w którą włożyłabym więcej serca. A kto wie? Może kiedyś podleze do wydawnictwa i poprosze o oprawienie w okładkę, abym mogła sobie postawić na półce pomiędzy Pilipiukiem i Sapkowskim :) Fajno by było. Mnie do szczęścia wystarczy tylko ten jeden egzemplarz, przeczytany normalnie, jak książkę.

Łeb mi chyba zaraz rozsadzi ten komputer... >.>

Ach... wyjechać, zacząć coś na własny rachunek i mieć z tego dziką satysfakcję. Móc zrobić coś samemu... Wyjechać... Obejrzeć świat. Może cholera rzeczywiście wyjadę do Afryki? Coraz bardziej mnie ta myśl kręci. Oczywiście wyjechać pod wzgledem zawodowym, czyli na ratunek gatunkom zagrożonym. No ale życie przede mną, nie można mówić chop. Przeżuciłam się na Vicarious'a Toola.

Coś dzisiaj długo, ale jakoś mnie się tak na pisanie zebrało. Nie będę nudzić o szkole. Jest i tyle, to co będzie to będzie i nie chce mi się teraz tego roztrząsać i użalać nad sobą (przynajmniej nie aż tak bardzo)
W sumie to mi się przypomniało, że w Niemczu pogrzebany jest mój drugi wiersz, który pisałam jakoś ... po czytaniu "Rudej Sfory". Trochę przydługawy i tandetny, no ale przynajmniej niektóre odcinki są awesome (czyt. podobają mi się)

Rodzicki się dzisiaj znowu pożarły. Czekam na jedno, przy włączonym Dimmu Borgir.
Wszystko blaknie, szarzeje, staje się na porządku dziennym. Durna Bydgoszcz, która mnie nie zachwyca, kojarzy mi się z czymś, od czego chcę uciec... Ech... móc podróżować... Tylko z kim? I o to jest pytanie.

:) Przypomniał mi się koncert Nightwisha... oj ta... chętnie wracam do tego myślami... Szkoda, że mnie na Frontside nie było, trzeba będzie to nadrobić. Z newsów i newsików, Dimmu Borgir straciło dwóch członków. Nie wiedziałam. Nie zależy mi zbytnio na tym. Byleby grali dobrze, a nazywać to oni się mogą jak chcą oraz tak samo wyglądać. No chyba, że istnieje zespół który serio do mnie trafi, choć przyznam ze z Frontside'a to wiem że Demon teksty pisze ^^" A co z resztą to już tak nie koniecznie wiem kto co robi, jak się nazywa itd. Chyba zaraz się położę... Czuje się fatalnie... A to dopiero pierwsze 3 dni. Cóż... jakoś to będzie. Najwyżej pójdę na hodowlę koni i odhaczę kolejny cel w życiu. Może nie do końca spełniony, chociaż... W sumie sama nie wiem czego chcę. Raz wiem, raz nie wiem, raz uważam, że to bez sensu, drugi raz stwierdzam, że to nigdy się nie spełni i tak w kółko. Czym jest życie bez celu? Czy lepsze jest życie z celem, który wydaje nam się nierealny, czy może życie bez celu? Przynajmniej w tym jednym przypadku mamy cel. A to jest chyba najważniejsze. Aby się spełnić i powolutku do czegoś dążyć. Nie na siłę, nawet jak się nie spełni za czasów życia, przynajmniej umrzemy ze świadomością, że gdzieś się dążyło i się nie dotarło. Jednakże przeszłość zawiera w sobie dobre chwile, czego brak przyszłości. Spełnić się... Ale jak? Pisząc Szarego? A jak go skończę...? Nie będę dobrą pisarką, bo potem nie specjalnie będzie mnie obchodziło piśmiennictwo. Poza tym w obecnych czasach ciężko o dobrą książkę. Albo chała, albo takie głębokie, że aż płytkie. Muszę się dolearningować aby móc szukać innych ciekawych dzieł.
Znowu Lost Keys. Idealne wręcz na mój ból łba i mdłości >.> Ale trza przyznać. To są ku... utwory. Różne, zachowujące ten sam styl. A niestety rzadko kiedy znajduje sie taki zespół. Przynajmniej ja niewiele znam. Byleby trafić na kawałek, który po pierwszym przesłuchaniu mnie ruszy. No dobra, dajmy kawałkowi parę szans, bo nim pokochałam Lost Keys minęło jedno odsłuchanie :P Kobita zmienną jest... A w sumie powinnam nauczyć trzymać się własne zdanie. Licząc na to, że jest ono rozsądne i prawdziwe. No ale cóż.. czasem i to nie wychodzi i się jest przekaźnikiem różnych opinii jeszcze innych ludzi.

The Delgados "Light Before we Land" Oł maj got! To już bije totalnie na głowę. Gunslinger girl... Powinnam to chyba obejrzeć... Może jakoś w weekend? Została mi manga. Koło 20 chapterów, więc z uporem maniaka da się zrobić w góra 2 dni. Z Anime już gorzej... Niestety anime nie jest już tak świetne jak OVA.... No ale nic... Japońce rzadko kiedy roibą dobry sequel. Unfortunately... >.>
Zawsze tak mam, że czekam na porę, która ma nadejść a nie nadchodzi.. Aż samej dziw mnie bierze, gdyż tęsknię za jesienią! Porą roku, za którą niespecjalnie przepadam, ale tak, czekam. NA gołe kikuty drzew, na chłodne powietrze oraz miłe muśnięcia słońca. Zima też ma swoje uroki, jednakże... Nasz klimat nie ma zbytnio do zaoferowania i takim o to sposobem mamy wiosnę, lato, jesień i zimną jesień. Ale człowiek szybko się przyzwyczaja... Ja tęksnie za jesienią, gdyż przypomina mi tereny w Jermirze, jak to się całym mokrym trochę zsiadało, a zaraz trochę spadało z konia.

Chcę umrzyć... >.<>.<>.>
Wracając do Szarego... Przydałoby się Legrą zająć... Natalie w sumie coraz bardziej staje się taką Ciri... No ale cóż... Byleby nie była za mądra, zbyt emo. A najśmieszniejsze jest to, ile siedzi w nas odczuć i osób :) No ale to taka doświadczalna refleksja. Mam dużą frajdę pisząc to. Jeszcze fajniej jest jak komuś się podoba i nie pisze "fajne" tylko po to, aby być grzecznym i miłym i abym dała spokój. Może jestem zbyt wymagająca, ach głupia, ludzi nie zmienisz... No ale cóż... na tym to polega. Często doznajemy zawodu i stwierdzamy, że samotność z kotem przy boku wcale nie jest złym rozwiązaniem. Pozostaje jedynie nadzieja, że może gdzie indziej się uda trafić na kogoś, na osobę różną ode mnie, a jednak..

Ach...
Withered people in a withered world.
Where they feel a shiver of failure's cold.
With white sun which still fades.
With dark arm and heart that hurts.

Myślałam nad druga częścią, ale ni ma. Poza tym mysz odmaga się jedzenia, czytaj ładowania.
"Escapist" oj ta... Dokładnie tak się na co dzień czuję :P No nic. Polezę chyba się oporządzić i spać. Dość już tych wylewów na dzisiaj, szczególnie, że normalnie to wypracowanie mi tyle nie zajmuje.
"A nightingale in a golden cage
That's my locked inside realitys maze.
Come someone make my heavy heart litght(...)"

środa, 2 września 2009

.

Leci "Lost keys" Toola. Utwór po prostu świetny z gatunku tych, które albo wkurzają, albo oczarowują słuchacza. Myślałam, czy by nie wkleić jakiegoś mojego świeżego wiersza. Naszła mnie taka refleksyjna chwila... as always :P Natknęłam się na inne tworzydło. 1 strofe ma słabą... pod względem gramatycznym, coś a'la Kali lubić wczoraj jeść banana z babanowce w park. Za to przyznam, że trzecia strofa nie jest taka zła. Druga zaś... cóż... ^^" Wołania eskapisty.
A co mi tam. Najwyżej jedna osoba to przeczyta albo jakiś internetowy ktoś.

Searching.

What the hell are you longing for?!
What's your aim? Which of doors?
Look at yourself and calmly think quite.
We're searching the reason of life!
Born, life, death the three of time.
Does I receive what I always require?
Is human so clever to ask the question:
What is a reason for our prospection?
Deposit of what? Luck? Sad? or may rage?
There is no answers for our age.
We can just stay and look at that door.
And wait for a tranquillity that we're longing for.

And behind this arcane door
I can see the Kharas field.
There is nothing for me more.
I am at the blast of wind.

And this is what I've been longing for.

This world is a little zone.
These paths are forever gone.
We're all totally blind
And red tears are the mirror of mind.
But humans always try
To find this gate to fly...
And between the white cloud and black raven
They who want, retrieve gold way to heavan.

On the Morning Dew

A temat taki, bo utwór... taki jakiś urzekający. W każdym bądź razie wleciał mi w ucho i zrobił to po raz któryś, także gratulacje dla grupy Elvenking, gdyż nie wiele utworów potrafi mnie tak urzec.

2 września. Brr. Jutro 2x polskie z Szatą i na dodatek fiza z Wojciechem. Czekam tylko i wyłącznie na drogę jaką poprowadzi mnie przeznaczenie i z góry wiem, że to będzie jeden wielki kanion, w którym będzie się schodziło w dół, a zaraz potem właziło ostro pod górkę.

First day of school.
Dobre rzeczy:
Biegaliśmy w kółko tylko godzinę, gdyż o 7.10 była wf-owa lekcja organizacyjna.
Dowiedzieliśmy się, że Wilant zmienił wiarę (oł maj gosh jak to brzmi 0.0)
Pani od angola okazała się być miła i zdaje się być nie cisnącą (too hard)
Wyjątkowo w tmy semestrze nie doszedł do naszej klasy żaden nowy łepek.

Rzeczy złe...
WF-y RANO!
4x na 7.10!
Gópia baba z PO, która zabiera mi aż jedną godzinę życia w miesiącu, po to, abym MOŻE dostałą celujący. (Choć raczej nie, bo ćwiczeń z tego przedmiotu nie będę robić dla zasady)
Nie wyspałam się ;) (No tak... 5 - rano to nie 11.30...)
Zbliża się polski i inne ciekawe przedmioty, as interesting as they not.

Mniej więcej po równo. Cóż, pierwszy dzień.
A jutro na 9.50, więc świętuję... ^^

Pragnę pozdrowić moje małe OZI (osobowe żródło informacji - tak żródło [taki neologizm]) które chętnie zdradzi mi tajniki Ensiferum *tee hee*
Panią od niemca, za to że: uczy niemca, i zapomniała o ABI lecz o sprawdzianie jaki zalga pewno sobie przypomni,............... oraz za to, że swym skrzywieniem twarzy dała mi do zrozumienia jak bardzo urzekający jest mój tekkenowski rysunek o Anglii i Niemczech.
Księdza za to, że wygrał naszą klasę grając w orła i reszkę.

I to na razie. Teraz pójdę po trochę cukru i się odmóżdżę. Jutro na 9.50, żyć nie umierać ^-^ (Choć parę tygodni wcześniej wydrapałabym oczy każdemu, kto choćby przez przypadek obudziłby mnie o tej porze)

Greetings.

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Oł Majn Got!

Gruszka stwierdziła, że się rozkręcam. No, nie dosłownie, ale sens jest tylko jeden. Załatwiłam sobie Gazete "Manga" nr 1 :D Orgasmii!
Mój PMS się odezwał i posprzątałam trochę w pokoju. Odkurzyłam, a znając moje chęci to bardzo dużo.
NFS zainstalował się grzecznie, jednak czasem potrafi się nagle wyłączyć. Zazwyczaj kiedy ktuś pisze na tlenie, na szczęście gierka posiada w sobie coś takiego jak autozapis.
Teraz siedzę sobie przed kompem, Tool leci, przede mną szkicownik i ołówki, moi przyjaciele glut i kohiglut, którzy niedługo staną się całością, znowu wyskoczyło mi zawiadomienie że padłam ofiarą piractwa blah blah blah... Blah blah blah blah blah blah, blah blah i blah.

Greeblah..

Poranne refleksje

Nareszcie stacja i normalny internet, który jest szybszy niż 230kb/s i jednak ściąga pliki mające 2,7mb.
Nareszcie w domu. Włażę - syf w pokoju. Uporałam się z tym i doszłam do wniosku, że malowniczy porządek mego zakątka psuje kapa, która za cholerę nie chce się wyprostować. Nie mam tutaj moich głośników i musi mnie zadowolić to, co zostało wbudowane w matryce....
Ale szczytem szczytów było to, co stało się po włączeniu stacji. Microsoft uprzejmie mnie poinformował, że mam pirackie oprogramowanie :) Jakbym nie wiedziała :) I teraz ten ****** znaczek będzie widniał w dolnym rogu ekranu prawdopodobnie do usranej śmierci tego systemu. Jeee! Nie moja wina, że w ***** (pozdrowienia dla panów z serwisu) zainstalowali mi piracki xp. Chociaż, jakby się nad ty zastanowić, to wolę to xp niż viste buisness, która się rozwalała co parę minut i była wyraźnie skłócona z niektórymi programami mojej stacji.
Dzisiaj odmóżdżanie, ale w gre wchodzi niestety tylko NFS i Oblivion. Wiedźmin postanowił zostać na łonie natury zwanej Niemczem i muszę czekać do 18, aż rodzicki mi go przywiozą.
W dodatku dupa, bo Gej i Nyreczek dotrzymują towarzystwa wiedźminowi, więc na osowej mam jedynie akustyka ze starymi strunami. Jakoś to będzie. Stroik mam w kompie, a dla palców to będzie dobry wysiłek, jednak nie obraziłabym się, gdyby Nyreczek był jednak ze mną.
Co jeszcze.... Verenko, ja mam chyba PMS, od wczoraj jestem nie w sosie i w dodatku ta dzienna seria niefortunnych zdarzseń, która zawsze mnie musi spotkać ^^" Jak się NFS nie zainstaluje z łaski swojej to się wkurwię... ^^
No nic, przynajmniej dziecko pomyślało i wzięło ze sobą szkicownik i ołówki. Dokończę bohaterkę książki w wersji chibi i może zacznę coś nowego.

Greetings dla ludzi, którzy chcieli, chcą, bądź to przeczytali.

Nocne refleksje

I stało się. 30 sierpnia, wigilia tej słynnej i nielubiane daty. Tak... wigilia wybuchu II wojny światowej. Idealna data, żeby móc się wyżyć i ostatniego tego wspaniałego okresu, odmóżdżyć. Need for speed (o ja wale), Wiedźmin (lubie rpgi), Obliviona trochę (jak wcześniej) oraz książka (Lalka... -_-")
No i skończy się czas, gdzie siedziało się na stryszku w Niemczu i pisało "Szarego"... W sumie, powinnam zająć się "Bractwem" , no ale to z innej beczki zupełnie ^^"
Teraz pozostaje mi przetrącać kioski i szukać "Mangi" <ło losie> Chociaż... w 3 numerze nie obraziłabym się, gdyby raster w prezentach dali ^w^ Oraz kredki załatwić sobie powinnam... Mam parę dyszków, więc SZALart z przyjemością mi coś z Krakowa podeśle, a kto wie, może i na kolejna serie z Przygód Kubusia Wędrowycza starczy.
Wszystko dobre co się dobrze kończy. Niemcz zapewne odwiedzę za rok, gdyż będę potrzebowała regeneracji po przetyranym roku szkolnym. Ach witajcie sprawdziany i inne szkolne bzdety, które mało się dla mnie liczą. Witajcie godziny spędzone w tej budzie i odliczania do kolejnych dni wolnych oraz wakacji. Witajcie narzekania na brak wolnego czasu, chociaż jest on pod dostatkiem. No dobra, byleby natchnienie jako takie mieć i oby słowa się kleiły w jakiś sens, no i żeby kreska się wyrobiła :D I żeby Nyreczek oraz Gej fajnie brzmieli.
Darn, normalnie jak postanowienia na nowy rok... Ups.. ano jest nowy... >.<

niedziela, 30 sierpnia 2009

World of Kharas

No dobra. Namówiłam się. Człowiek - zwierzę stadne wszędzie się wpierdzieli kupą, a jako że ta owa... "grupka" jest mi bliska, toteż się dałam namówić i chętnie wlezę w głąb internetu. Geez... zabrzmiało płasko, whatever.
Nie wiem co będę pisać, pewno głupoty, no ale cóż. Stało się...

Greetings

A dlaczego world of Kharas.... ;>