Hanku strefa zakazana ;>
Opowiadanko z Legrą i Natalie, a raczej Veronicą i Natalie. Opowiadanko, które nijak ma się z prawdziwą historią. Obecnie nie wiem o czym to będzie. Jedno: Nightwish - Cadance of her last breath
Hej! Nieś mię muzyko!
Powietrze było ciężkie i gęste. Stawało w płucach i nie chciało z nich wyjść. Stawało wszędzie. Nie było skore do ciągnięcia traw. Niebo zdało się być pokryte popiołem udekorowane rdzawymi plamami, jakby w powietrzu, gdzieś wysoko, wysoko ponad chmurami obijała się o powietrze miedź. Okolica była niczego sobie. Popielate wzgórza, szorstkie kłosy trawy, drapiące łydki. Wokół panowała szarość i ciemność, jakby poranek ani noc nigdy nie miały nadejść. Kraina pogrążona w ciągłym wieczorze, ukryta pod szarymi chmurami, które przecinały krwawe żyłki nieba. Kraina dolnego Saivanu.
Legendy spisane przez elfich proroków kiedyś powiedzą, że cztery kamienie żywiołów upadły najpierw tam. Gdzie drobinki piasku wciskają się do oczu, gdzie trawa rani nogi, a ostre niczym brzytwa kamienie zniechęcają do dalszej wędrówki. Spadną tam, gdzie powietrze nie pozwala oddychać, spadną tam, gdzie ponure niebo wyraźnie daje do zrozumienia swą barwą, iż to kraina diabłów i należy stamtąd znikać.
One jednak nie miały wyboru. Dostały zadanie, a raczej pewna powinność zalśniła w ich myślach. Trawa ustępowała ich krokom, jedno machnięcie ręki odgarniało powietrze. Nie musiały oddychać. Pochodziły stąd. Tylko niesforne dusze, które zagubią się w tych stronach automatycznie skazane są na te cierpienie. Ale nie Strażniczki. Veronica dobyła Altariusa. Ostrze miecza zalśniło granatem. Złote runy rozbłysły powoli, nie spiesząc się.
Stały w szaroburych płaszczach. Na każdym w tym jednym miejscu znajdował się znak. Elfowie kiedyś nazwą go kwiatem Saivanu. Rozbita klepsydra, z której wyrasta pióro, a trzy kamienie ustawione w trójkąt otulają całą resztę.
Strażniczki ruszyły przed siebie. Veronica z Altariusem po prawej, Natalie z Atrasusem po lewej. Ostrze czarnego miecze rozbłysło złotem.
- Zaraz będą - mruknęła Weronica. Jej fiołkowe oczy nawet nie drgnęły. Za horyzontem, za popielatymi polami pojawiły się trzy niezgrabne postaci. Każda z nich mająca z parę metrów wysokości sunęła się niezgrabnie na dwóch nogach. Bury pancerz połyskiwał w świetle, którego źródła nigdy nie okazywały chmury. Natalie zerknęła ku górze i przyjrzała się ciężkim kłębom w zamyśleniu. Czy nieboskłon Dolnego Saivanu różni się czymś od przepięknego firmamentu Górnego? Zaraz potem zwróciła głowę ku demonom, które ciągle człapały w tym samym tempie. Tuż naprzeciw nim. Strażniczka mocniej ścisnęła rękojeść. Ufała swej broni. Ostrze pomknie w dokładnie tym kierunku, jaki będzie chciała. Uniosła lewą rękę i spojrzała w czarną klingę. Ostrze przecinało ciężkie powietrze, drobinki szarych oraz rudych pyłów ocierały się o klingę.
Demony sunęły po szorstkiej trawie, a swe puste oczy skierowały w stronę Strażniczek. Bezwładne ramiona osuwały się o powietrze. Przeraźliwe zgrzyty uderzały o pancerz.Kły, niczym kołki ukazały się w otwartej paszczy. Coś chrupnęło. Coś zgrzytnęło. Dłonie uniosły się nieznacznie ku górze, zataczając łuk. Poczwary wyprostowały się lekko, wciąż poruszając się na zgiętych kolanach w tym samym tempie.
Veronica nie chciała już dłużej czekać. Przygotowała się do rutynowego cięcia. Złoto błysnęło mocniej. Zdało się, że ruszyło powietrze, a pyłki i drobne paskudztwa stojące w atmosferze nagle rozprysnęły się w wielu kierunkach.
Równowaga została naruszona.
Koniec części pierwszej.
Bez tytułu. Później coś się wymyśli. Hope you like it. Bohaterki wydadzą się trochę nazbyt idealne, no ale trudno.
Greetings.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz