poniedziałek, 15 listopada 2010

Pieśń o Rycerzach z Czantorii

Jutro na 7.10. Jutro 3h bioli UE, 2h fizy i 3h angola ze szczypta niemca pomiędzy, a także chemia. Pono pani się o mnie martwiła. Miło z jej strony. Martwić się o kogoś, kto nie idzie do szkoły, bo tam nie uczą.

Kawa. Herbata. Muzyka.
Kolejna dawka weny twórczej? Być może. Na razie tworzę kolejną wklejkę. Coś z tego będzie. Czuję to. A wtedy pójdę dalej i zmierzę się z kolejnymi trudnościami. Aż przyjdzie matura. A po maturze zacznę kolejny chyba jeszcze bardziej zajebisty projekt. Taki totalny miszmasz. Połączenie smaków z całego świata. To będzie coś. O ile nie spieprzę.

No cóż. Jutro termochemia. Wezmę Rysiowy zeszyt. Zrobię przy okazji parę zadanek :) Chemia odpręża. Odpręża wtedy, kiedy rzygam biologią. A ja ją odtrącam. Biologię chyba też... No cóż. Wierzę, że będzie lepiej. Musi być. Byle nie zamienić teraźniejszości na rozwiązywanie pasjansa na komputorze.

Heavenly Perverse. Już czas.

1 komentarz: